to discover what your friends think of this book! „Annę In w grobowcach świata” raczej wymęczyłam niż przeczytałam z przyjemnością. Mimo że sam zamysł wydawał mi się bardzo ciekawy i tę pozycję chciałam przeczytać już od dłuższego czasu, zawiodłam się zarówno na samej historii, jak i na stylu i formie. Super to je.
Najbrzydsza Kobieta Świata Ożenił się z najbrzydszą kobietą świata. Specjalnie pojechał po nią do Wiednia. Wcale nie działał z premedytacją, przedtem nie przyszło mu do głowy, że
Objawienie / Razodetje. Prev. Niko Jež, s. 75. Raport z oblężonego Miasta / Raport iz obkoljenega mesta. Prev. Tone P r e t- n a r, s. 70. Struna / Struna. Prev. Niko Jež, s. 73 [poezja]. Stasiuk Andrzej Dojczland / Dojčland. Prev. Jana Unu k, s. 233—237 [proza]. Tokarczuk Olga Najbrzydsza kobieta świata / Najgrša ženska sveta.
Sławomir Leśniewski. 40,41 zł. audiobook. Zapowiedź. Do pobrania od 28.11.2023. Świat staje się coraz bardziej bizarny Najnowszy zbiór opowiadań Olgi Tokarczuk Zaskakujące i nieprzewidywalne opowiadania, dzięki którym inaczej spojrzymy na otaczającą nas rzeczywistość Pochodzące z języka francuskiego słowo „bizarre” znaczy
Olga Tokarczuk has won the Nobel Prize in Literature and the Man Book International Prize, among many other honors. She is the author of a dozen works of fiction, two collections of essays, and a children’s book; her work has been translated into fifty languages.
Klasik bieloruskej literatúry Janka Kupala na Slovensku The Classic of Belarusian Literature Janka Kupala in Slovakia 2014 Mit urody a „Najbrzydsza kobieta świata” Olgi Tokarczuk The beauty myth and „The Ugliest Woman of World” [„Najbrzydsza kobieta świata”] by Olga Tokarczuk 2017 Rovnováha kríža na rázcestí Balance of the cross at the crossroads 2018
gqC6U. Download Free PDFDownload Free PDFDownload Free PDFPostscriptum Polonistyczne, 2017 • 2 (20), 2017P. PolonistyczneThis PaperA short summary of this paper37 Full PDFs related to this paperDownloadPDF Pack
( Nowy Klub Czytelniczy zaprasza na pierwsze spotkanie w nowym roku. Przeczytamy i porozmawiamy o opowiadaniach Olgi Tokarczuk, która jest Olgą Tokarczuk i nie trzeba wiele tutaj dopowiadać. Na warsztat bierzemy teksty z książki "Gra na wielu bębenkach": "Żurek", "Profesor Andrews w Warszawie", "Najbrzydsza kobieta świata" oraz "Życzenie Sabiny". Teksty do lektury można otrzymać, wysyłając prośbę na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. --- Na czym polega Nowy Klub Czytelniczy?Średnio co dwa tygodnie spotykamy się i rozmawiamy o literaturze, a tak właściwie - o opowiadaniach. Formuła Nowego Klubu rozwiązuje dwa główne problemy klubów czytelniczych: trudno zgrać się czasowo w zbiorowej lekturze długich tekstów, dlatego wybieramy krótkie. Niełatwo również zgrać się z dostępem do lektur, dlatego zainteresowanym wysyłamy skany mailem. My mamy tak, że jak wiemy, że będziemy o jakimś tekście rozmawiać, to czytamy uważniej. Dlatego też, między innymi, chcemy się spotykać. W wyborze pisarek i pisarzy zachowujemy parytet. Nowy Klub Czytelniczy jest z założenia egalitarny. Gorąco zapraszamy absolutnie wszystkich, szczególnie tych bez literaturoznawczego wykształcenia. Spotkania organizują i prowadzą Anna Wysocka i Maciej Marcisz. --- O miejscu spotkania:Od marca 2016 w Warszawie przy ul. Grójeckiej 68 działa Klubokawiarnia „Życie Jest Fajne”, w której zatrudnieni są dorośli autyści. W Klubokawiarni znajdują dostosowaną do swych możliwości pracę, a po pracy rozrywkę i terapię. To pierwsze takie miejsce w Polsce i jedno z pierwszych na świecie. (środa) godz. 19:30Klubokawiarnia Życie jest fajne Warszawa, Grójecka 68 Źródło:
Hej wszystkim! Jakie lektury przygotowaliście na długi weekend? Ja jestem w trakcie czytania zbioru opowiadań Olgi Tokarczuk „Gra na wielu bębenkach”. Opowiadanie „Najbrzydsza kobieta świata” wstrząsnęło mną do tego stopnia, że jeszcze na drugi dzień chodziłam pogrążona w rozgoryczeniu, żalu i wielu nieprzyjemnych refleksjach o naturze ludzkiej. Warto wspomnieć, że inspiracją dla pisarki stała się wizyta w Patologisches Museum, gdzie na własne oczy zobaczyła najbrzydszą kobietę świata Julię Pastranę. Tokarczuk niesamowicie, przejrzyście przedstawiła to, jak postrzega się taką osobę - nie jak człowieka, tylko zwierzę, u którego każdy przejaw inteligencji czy emocjonalności budzi szok, a nawet irytację. Czy to ludzkie zachowanie, by tak traktować drugiego człowieka? Kiedy myślę o tym opowiadaniu, nadal jestem nim mocno wstrząśnięta. Za serce chwyciło mnie również opowiadanie „Wyspa”, w której autor najbardziej pragnie uwierzyć, że nie doświadczył anomalii, a cudu. Przyjemnie pochłaniałam „Wieczór autorski”, w którym główna bohaterka konfrontuje się z przeszłością. Inne opowiadania również są bardzo przejmujące i pobudzają do wielu refleksji. Mam przed sobą jeszcze 3 do końca :) A Wy lubicie książki Olgi Tokarczuk? Która najbardziej zapadła Wam w pamięci?
Wychowywała się w pałacu, była pokojówką w Londynie, zakładała grupy dla alkoholików w Wałbrzychu. Jak wyglądała droga Olgi Tokarczuk do Nobla? "Radość i wzruszenie odebrały mi mowę. Ogromnie dziękuję za wszystkie gratulacje!" – mówiła chwilę po otrzymaniu literackiego Nobla. Za to jej czytelnicy, jak Polska długa i szeroka, mieli sporo do powiedzenia. W mediach społecznościowych można było odnieść wrażenie, że co drugi z nas ma autograf pisarki, często z bardzo osobistą dedykacją w książce, a co więksi szczęśliwcy posiadają nawet zdjęcie. Nie widziałam takiego, na którym Tokarczuk by się nie uśmiechała. Taka właśnie jest dla swoich odbiorców: uważna, dostępna, bezpretensjonalna. Dziś niemal wszyscy są zgodni – Nagroda Nobla, którą właśnie otrzymała, na pewno tego nie zmieni."Cieszę się, że przecieram szlaki" / Wideo: tvn24 Ten sam fryzjer, w tym samym fartuchuPałac myśliwski Radziwiłłów z 1884 roku, na uboczu wsi Klenica, gdzieś między Trzebiechowem a Bojadłami w województwie lubuskim. To właśnie w nim dzieciństwo spędziła urodzona w 1962 roku Klenicy mieszkała 10 lat. Jej rodzice, Wanda i Józef, pracowali tu w Lubuskim Uniwersytecie Ludowym, gdzie kształcono dorosłych i młodzież. Ojciec uczył tańca, zajęcia prowadził w otoczonym zielenią pałacu. W jej nagrodzonych Międzynarodową Nagrodą Bookera "Biegunach" można odnaleźć pewne ślady z dzieciństwa Tokarczuk. "Moi rodzice nie byli do końca plemieniem osiadłym. Wiele razy przeprowadzali się z miejsca na miejsce, aż w końcu zatrzymali się na dłużej w prowincjonalnej szkole, daleko od porządnej drogi i kolejowej stacji. Podróżą stawało się już samo wyjście za miedzę, wyprawa do miasteczka. Zakupy, składanie papierów w urzędzie gminy, zawsze ten sam fryzjer na rynku przy ratuszu, w tym samym fartuchu, pranym i chlorowanym bez skutku, bo farby do włosów klientek zostawiały na nim kaligraficzne plamy, chińskie znaki" - Klenicy Tokarczukowie przeprowadzili się do Kietrza w województwie opolskim, niedaleko granicy czeskiej. W 2000 roku pisarka uzyskała tytuł honorowej obywatelki tego sześciotysięcznego miasteczka. Był to wyraz uznania za wybitne osiągnięcia literackie, "uporczywe poszukiwanie jednostkowej osobności każdego człowieka" i opisywanie "jego bezradności w grze ze światem".Takich zaszczytów i honorów Tokarczuk przez lata odbierała zresztą wiele, bo i "jej" miejsc w Polsce jest sporo. I od czwartku każde razem z nią świętuje. Najciekawiej Wrocław, gdzie pasażerów komunikacji publicznej zwolniono nawet z opłat za bilety, jeśli tylko mają przy sobie którąś z książek noblistki. I Kraków, gdzie dzień po Noblu włodarze miasta zapowiedzieli, że dla Tokarczuk zasadzą 25 tysięcy drzew. W Nowej Hucie powstanie Las Prawiek. Drzewa będą sadzić pod koniec października mieszkańcy. To w Krakowie mieści się siedziba Wydawnictwa Literackiego, które wydaje jej książki. Okładka książki ""Prowadź swój pług przez kości umarłych" autorstwa Olgi Tokarczuk / Źródło: mat. prasowe Ale to z Wrocławiem jej relacja jest naprawdę wyjątkowa: - Kiedy po maturze z małego miasteczka na Opolszczyźnie wybierałam się w świat, już wtedy naturalne ciążenie Wrocławia z jego awangardą artystyczną i potężnym ośrodkiem akademickim, mnóstwem przyjaciół, którzy wybrali tu studia, a także poczucie bliskości, umieszczało mnie w orbicie tego miasta – mówiła w tym roku, odbierając tytuł honorowej obywatelki "jednego z najpiękniejszych, najważniejszych miast w Europie, miasta światowego i w świecie rozpoznawalnego".Świętowali też w powiecie kłodzkim, którego władze też dopiero co przyznały jej tytuł "zasłużonej". - Czuję się zaszczycona, że zostałam wyróżniona przez ludzi, na których mi zależy – mówiła pisarka. - Od początku wiedziałam, że to moje miejsce na ziemi. Ziemia Kłodzka jest jeszcze nieopowiedziana literaturą. Przede mną mnóstwo tematów, wątków, postaci, wydarzeń, które domagają się opisania – mieszkańcy okolic Nowej Rudy, gdzie znajduje się drugi dom Tokarczuk (to na jego tarasie zorganizowała w 2015 roku pierwszą edycję festiwalu Góry Literatury), muszą wręcz zacierać ręce. Bo na uroczystej gali mówiła, że gdy jest w Krajanowie, ma wrażenie, że wszystko do niej I muszę to opisać. Dostałam wręcz dar od tej ziemi i uważam się za osobę wyróżnioną przez to, że dostaję te opowieści za darmo, że nieustannie do mnie płyną - podkreśliła. Zdradziła, że pracuje nad historią związaną z tą okolicą. Kolejną, bo przecież tu rozgrywa się akcja jej bestsellerowej powieści "Prowadź swój pług przez kości umarłych", która zainspirowała Agnieszkę Holland do nakręcenia nagrodzonego Srebrnym Niedźwiedziem w Berlinie "Pokotu", a samej Tokarczuk przyniosła kolejną nominację do Góry Literatury już dawno nie mieszczą się na tarasie wiejskiego domu noblistki. W tym roku na Dolny Śląsk zjechały tłumy. Karol Maliszewski, poeta i przyjaciel pisarki, z którym organizuje festiwal, już martwi się o przyszłość. "Nie wiem, co teraz z naszym festiwalem. W założeniu miał charakter kameralny, a teraz zacznie przyciągać tłumy. Jak tych ludzi przytulić, jak zapewnić im lokum, wikt, żeby nie spali pod gołym niebem? Będziemy się pewnie nad tym zastanawiać. Jednego jestem pewien: Olga na pewno pozostanie sobą, czyli fajną, skromną osobą" - powiedział krakowskiej "Wyborczej".Specjalistka od przekraczania siebieJuż jako nastolatka pisała wiersze i opowiadania, zapisywała pierwsze pomysły na powieści. Gdy jednak zaczęła studia psychologiczne na Uniwersytecie Warszawskim, swoje pisanie uważała za wstydliwe hobby. Poszła na psychologię, bo bycie pisarką wydawało jej się czymś nierealnym. Chciała pracować w szpitalu czasie studiów pracowała z osobami z problemami psychicznymi. Okładka książki "Bieguni" autorstwa Olgi Tokarczuk / Źródło: mat. prasowe Gdy ukończyła studia, zdecydowała się opuścić Warszawę. Zaczęła pracę jako psychoterapeutka w poradni zdrowia psychicznego w Wałbrzychu. Pomagała zakładać w mieście pierwsze kluby Anonimowych 24 lata, gdy urodził się jej syn – Zbyszko. "Ojciec Zbyszka też był psychologiem, prowadziliśmy grupy integracyjne, treningi interpersonalne. Dziecko zostawialiśmy z dziadkami. Kiedy się wyprowadziliśmy na wieś, Zbyszko został z nimi w mieście, bo nie chcieliśmy mu fundować wiejskiej szkoły, do której było sześć kilometrów przez góry" - wspominała w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".Syn poszedł w ślady rodziców – ukończył psychologię społeczną. Pisarka nie opowiada o nim jednak dużo, dbając o prywatność całej ojcem Zbyszka rozstali się. Jej drugim mężem został Grzegorz Zygadło. Dziś mówi o nim "menadżer mojego życia" i podkreśla, że to dzięki niemu "czuje się ogrzana, zadbana i jakoś zorganizowana w tym wszystkim".To on od lat jest pierwszym czytelnikiem jej książek. On uważa to za zaszczyt, ona, że on nie ma łatwego życia. "Matka czy partnerka ze mnie żadna. Często wyjeżdżam, zostawiam życie na miesiąc, dwa" – wyznała przed laty w wywiadzie dla "Twojego Stylu".Pierwszą powieść, najpierw odrzuconą przez kilka wydawnictw, "Podróż ludzi Księgi", wydała w 1993 roku. Po latach jej pisanie będzie wspominać jako "mękę", "bolesne zmaganie się z formą, trudności w zapanowaniu nad postaciami, zmaganie z konsekwencją w narracji". Męka ostatecznie opłaciła się - Polskie Towarzystwo Wydawców Książek nagrodziło "Podróż" jako najciekawszy w niej ważne zdanie: "Każda książka napisana przez człowieka wychodzi poza niego. Człowiek, który pisze książkę, przekracza siebie, bo czyni odważną próbę określenia siebie i nazwania". Okładka książki "Prawiek i inne czasy" autorstwa Olgi Tokarczuk / Źródło: mat. prasowe Tokarczuk zostaje wtedy specjalistką od przekraczania siebie. Ale po kolei. W 1996 roku ukazała się powieść "Prawiek i inne czasy". Saga dwóch rodzin z fikcyjnej wsi Prawiek, przeplatana wątkami filozoficznymi, znalazła się w finale Nagrody Literackiej "Nike", uzyskała też nagrodę czytelników, Paszport "Polityki" i Nagrodę Fundacji im. to nie był koniec sukcesów. Drugą "Nike" czytelników już wkrótce przyniósł jej "Dom dzienny, dom nocny" (1998). A przecież później Tokarczuk zdobyła tę nagrodę jeszcze trzykrotnie: za "Grę na wielu bębenkach", "Biegunów" i "Księgi Jakubowe". Nie ma drugiej tak docenianej przez czytelników pisarki w w 2007 roku "Bieguni" przynieśli jej też "Nike" jurorów. Tę powieść można zresztą uznać za przełomową dla autorki na kilku poziomach. Bo to właśnie ona, przetłumaczona dekadę od polskiego wydania na angielski przez Jennifer Croft, została w 2018 roku nagrodzona Międzynarodową Nagrodą Bookera i zdobyła nominację do National Book odbierała Bookera, miała na sobie kolczyki, które kupiła za pieniądze zarobione 31 lat wcześniej za pracę w londyńskim hotelu, gdzie była pokojówką. "Kiedy usłyszałam werdykt jury i zupełnie nie wiedziałam, co powiedzieć, przyszły mi do głowy te kolczyki. Ich historia w jakiś sposób zamyka moją historię jako pisarki. A wszyscy lubimy takie zamknięte opowieści, bo dają nam poczucie sensu i spełnienia" – mówiła wrocławskiej "Wyborczej".Wtedy już nikt nie pukał się w czoło, gdy w towarzystwie mówiło się, że Tokarczuk ma szansę na Nobla. Anglojęzyczny świat o niej usłyszał i naprawdę się Polka z Nagrodą Bookera. "To książka wyjątkowa" / Wideo: Fakty TVN Wymyśliliśmy sobie PolskęAle w Polsce toczyła się też już wtedy nieco inna debata o Tokarczuk – nie ta pełna literackich zachwytów nad kunsztem i wyobraźnią autorki. Wywołały ją "Księgi Jakubowe".Wydana w 2015 roku powieść historyczna była wielkim wydarzeniem. Sprzedano ponad 170 tysięcy egzemplarzy, co w kraju, gdzie ponad 60 procent obywateli nie czyta ani jednej książki rocznie, było wynikiem kosmicznym. A przecież mówimy o opasłym tomiszczu – to ponad 900 stron skomplikowanej opowieści o Rzeczypospolitej Obojga Krzysztof Biedrzycki z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z Magazynem TVN24 żartuje, że do czytania "Ksiąg Jakubowych" potrzeba czasu, cierpliwości, bicepsów i zdrowego kręgosłupa. – A jednak widziałem ludzi czytających tę książkę w komunikacji publicznej. Bo taka właśnie jest narkotycznie wręcz wciągająca. To arcydzieło. Nawet gdyby nic więcej po nim już nie napisała, choć chyba wszyscy mamy nadzieję, że to jej nie grozi, zasłużyłaby na tego Nobla - przyznaje. Okładka książki "Księgi Jakubowe" autorstwa Olgi Tokarczuk / Źródło: mat. prasowe - Tokarczuk wprowadziła do literatury ton pogłębionej, wręcz duchowej refleksji nad stanem współczesnego człowieka. Nawet gdy pisze powieści historyczne, jak "Księgi Jakubowe", to pisze o nas. O tym doświadczeniu nieustabilizowanej tożsamości religijnej, narodowej, seksualnej i przekraczaniu jej granic. To nie jest opis socjologiczny, tylko właśnie duchowy, bo pokazuje to, co się dzieje w człowieku gdzieś głębiej i co jest najciekawsze - podkreśla inny literaturoznawca i krytyk, profesor Ryszard Koziołek z Uniwersytetu Śląskiego, dorzuca: - Cenię ją bardzo za ryzyko, które podjęła w "Księgach Jakubowych", swoistej powieści bez bohatera. Jakub nam znika, staje się nieważny, a czytelnik dostaje wielkie, niesłychanie wnikliwe, studium wieloetnicznej Polski XVIII wieku. Zwykle kochamy literaturę za bohaterów, Tokarczuk można kochać nawet bez nich."Historia Jakuba Franka jest tak zdumiewająca, że trudno uwierzyć, iż naprawdę się zdarzyła. Mówiąc w wielkim skrócie, opowiada o tym, jak spora grupa Żydów z Podola, wyznawców XVII-wiecznego kabalisty i rabina Szabtaja Cwi uważającego się za mesjasza, przeszła z wielką pompą na katolicyzm pod wodzą swojego przywódcy, kupca Jakuba Franka, przedtem zaś przez jakiś czas wyznawała islam" - pisała Tokarczuk o swojej powieści w "Książkach. Magazynie do czytania".I znów oprócz "Nike" czytelników przyszło też uznanie jurorów nagrody. Afera wybuchła, gdy tuż po werdykcie Tokarczuk powiedziała w wywiadzie: - Wymyśliliśmy historię Polski jako kraju tolerancyjnego, otwartego, jako kraju, który nie splamił się niczym złym w stosunku do swoich mniejszości. Tymczasem robiliśmy straszne rzeczy jako kolonizatorzy, większość narodowa, która tłumiła mniejszość, jako właściciele niewolników czy mordercy się nienawistne komentarze i groźby. Tokarczuk zatrudniła prawnika, ale prokuratura umorzyła sprawę, twierdząc, że są problemy z identyfikacją krakowskiego festiwalu Conrada w jej obronie stanęła sama Swietłana Aleksijewicz (noblistka z 2015 roku). - Niektórzy chcieliby pozbyć się mnie z Białorusi, tak jak niektórzy w Polsce pragnęliby odesłać z kraju Olgę Tokarczuk. Ja uważam ją za wspaniałą pisarkę – Tokarczuk w 2015 roku zdobyła Nagrodę Literacką Nike (wideo archiwalne) / Wideo: tvn24 Żyjemy w środku jej książekProfesor Ryszard Koziołek w rozmowie z Magazynem TVN24 zauważa, iż Olga Tokarczuk pokazała nam, że strategie społecznego zaangażowania literatury mogą być różne. - Nie dostrzegałem tego wyraźnie w jej twórczości w latach 90., tymczasem już wtedy, w tych mityzujących i kreacyjnych powieściach, zabierała mocny głos w debacie publicznej, czy to w kwestiach równości płci, troski o zwierzęta, czy ekologii. Okazało się, że można to robić w narracji fantazjującej wyobraźni. Teraz, gdy jesteśmy w środku debaty o równości płci czy ochronie klimatu, widać, że ona nas już wcześniej wymyśliła. Gdy w latach 90. byliśmy na konsumpcyjnym głodzie i chcieliśmy rzeczy, samochodów, podróżowania za granicę, ona pisała o dziwnych dzieciach, wędrówce między epokami, metafizyce, mistyce książek, transseksualizmie, duchowości natury. W pewnym sensie uważam ją za wnuczkę Schulza. Reaktywowała najskuteczniej, oczywiście po swojemu, jego model prozy. I to w taki sposób, że z przyjemnością czytają ją również ci niewyćwiczeni czytelnicy. Postawiła na język wyobraźni, ale dołożyła do niego problematykę społeczną - Koziołek widzi wyjątkowość Tokarczuk też w czymś, co kiedyś Miłosz uchwycił, mówiąc o literaturze rosyjskiej, która interesuje się mroczną stroną świata; tym, skąd bierze się zło, dlaczego ma taką magnetyczną siłę. - Tymczasem Tokarczuk pyta o dobro – mówi literaturoznawca. - Gdzie jest jego miejsce, skąd wyrasta, jaką ma konstrukcję i genealogię? To rzecz rzadka zarówno w literaturze popularnej, która syci się złem i przemocą, jak i tej bardziej wymagającej. Bo ta innowacyjna, skomplikowana formalnie literatura zwykle traktuje dobro jako element pedagogiczny, a nie filozoficzny. U Tokarczuk jest inaczej. To jest pisarka dobra. Nie naiwnego czy pocieszycielskiego. Są u niej rzeczy gorzkie i trudne: choroba, krzywda, samotność, wykluczenie, ale to właśnie terytorium dobra eksploruje jak nikt wspomina, że krytycy – w tym on sam - byli skłonni traktować Tokarczuk jako spóźnioną twórczynię polskiej odmiany realizmu magicznego. - Nie widzieliśmy tego, co dziś widać wyraźnie, że jej twórczość to wizjonerskie narracje zakorzenione mocno w naszych współczesnych sprawach – Fakt, że widzimy to jaśniej w ostatnich latach, wynika z tej cechy jej pisarstwa, którą Kafka nazwał "spieszącym się lustrem", jak to się zdarza niektórym zegarom. W książkach sprzed 20 lat odbijają się nasze dzisiejsze troski i problemy. Jesteśmy w samym środku wielu jej opowieści - podkreśla prof. Koziołek .Sama Tokarczuk twierdzi, że nie jest aktywistką. Ale na co dzień walczy o prawa zwierząt, staje w obronie słabszych, sprzeciwia się pisarz o nieznanym opowiadaniu Olgi Tokarczuk / Wideo: M. Siemaszko/TVN24 Wrocław Wprowadzała nas w dorosłośćUrodzony w 1983 roku Dariusz Martynowicz, popularny krakowski polonista, dobrze pamięta te słowa pisarki. Były dla niego ważne, tak jak jej literatura. Ich pierwszym spotkaniem był "Prawiek i inne czasy". - Byłem wchodzącym w dorosłość nastolatkiem. Do dziś pamiętam, ile było we mnie emocji i złości po przeczytaniu tej książki – wspomina. - Byłem wściekły na Tokarczuk, że uśmierciła na moich oczach bohaterów, z którymi nawet nie dała mi się zaprzyjaźnić. Wydawało mi się, że jej wizja świata jest nazbyt pesymistyczna, że to książka dobra dla frustratów. Teraz wiem, że to proza bardzo prawdziwa, pełna gorzkich prawd, ale i pisana z dużą czułością w stosunku do rzeczywistości. Skomplikowana tak jak skomplikowane jest ludzkie życie. Lakoniczna i pozbawiona patosu oraz prostego happy endu, na który czekamy. Tokarczuk wprowadziła mnie po prostu w świat pisarki Anny Cieplak, rocznik 1988 (zdobywczyni nagród Conrada i Gombrowicza za powieść "Ma być czysto") Tokarczuk mogła w tę dorosłość wprowadzić całe pokolenie dzisiejszych trzydziestolatków. Cieplak też czytała "Prawiek” w liceum. Wtedy, ponad dekadę po premierze, wielu polonistów zalecało go młodym jako lekturę uzupełniającą. Po rozmowie z rok młodszą ode mnie Cieplak znalazłam swój pamiętnik z tamtych czasów. 25 stycznia 2005 roku, mając 17 lat, zanotowałam w nim: "Wczoraj skończyłam 'Prawiek i inne czasy'. Rewelacyjna książka! Bez dwóch zdań. Chyba będzie jedną z moich ulubionych. Muszę poszukać jeszcze czegoś innego Olgi Tokarczuk. Koniecznie".Fragment pamiętnika Justyny Sucheckiej, autorki artykułu "Olga Tokarczuk to jest pisarka dobra"Obok kilka wynotowanych cytatów, w tym ten: "Największym oszustwem młodości jest wszelki optymizm, uporczywa wiara w to, że coś się zmieni, poprawi, że we wszystkim jest postęp".- Nobel dla Olgi Tokarczuk to ważny moment dla naszego pokolenia, które dorastało na jej lekturze. Jej książki były dla mnie przełomowe, nie wiedziałam, że w ogóle można tak pisać – mówi Cieplak. – Jestem wzruszona, bo właśnie pracuję nad redakcją książki o Odrze, w której przykładu Tokarczuk użył niemiecki publicysta Uwe Rada. Zauważa, że dzięki jej spojrzeniu udaje się podejmować ważne tematy związane z tożsamością z zupełnie innej strony - zarówno myśląc filozoficznie, jak i odnosząc się do codzienności, choćby regulacji to też wzruszające na poziomie własnych doświadczeń, bo na przykład "Biegunów" czytałam, gdy sama zaczęłam jeździć do pracy za granicę. Czuję, że Olga Tokarczuk jest już jakimś wspólnym kodem kulturowym, który może nas trochę pozszywać. Okładka książki "Księgi Jakubowe" autorstwa Olgi Tokarczuk / Źródło: mat. prasowe Inną wzruszoną pisarkę spotkałam w czwartek w studio TVN24 przy Wiertniczej w Warszawie. Sylwia Chutnik biegła do następnego programu, by opowiedzieć o Tokarczuk. - Może to dobrze, że Olgi dziś nie ma w Polsce. Jest taka skromna, skupiona na pracy, a nie na gadaniu, że nie wiem, jakby to zniosła – westchnęła. Śmiała się, że jeszcze nigdy w mediach nie było jednego dnia tylu polskich pisarzy i pisarek. – Jakby to cała polska literatura dostała Nobla – rzeczywiście jest skromna i chroni swoją prywatność. Do jej mówienia o sobie pasuje mi fragment z opowiadania "Szkocki miesiąc" (z tomu "Gra na wielu bębenkach"): "Pierwszy raz w życiu pisałam o sobie, ale z zaskoczeniem odkrywałam, że pisanie o sobie tworzy kogo innego. Że nie można być jednocześnie obserwatorem i obserwowanym. Pewnie dlatego w każdych wspomnieniach jest jakiś fałsz, a w każdej autobiografii kreacja".Tak, ten też odnotowałam w pamiętniku. To było lato po maturze, 2006 ma kanonu bez TokarczukTu i teraz jest wspaniale, ale zróbmy na moment jeszcze jeden skok w przeszłość. Jest rok 1998, Olga Tokarczuk tworzy opowiadanie dla "Tygodnika Powszechnego". Jerzy Pilch napisze o nim później, że to tekst wybitny. "Jest to wydarzenie, jest to być może opowiadanie co najmniej dziesięciolecia" – będzie piał z lat później to właśnie opowiadanie, "Profesor Andrews w Warszawie" (opublikowane również w tomie "Gra na wielu bębenkach"), znajdzie się na liście obowiązkowych lektur w czteroletnich liceach. Polonista Darek Martynowicz uważa, że jedno opowiadanie na liście lektur to zdecydowanie za mało. Z uczniami od lat omawia "Prawiek i inne czasy" czy "Dom dzienny, dom nocny". - Jej książki pokazują, że życie każdego człowieka, choć bywa czasami bardzo skomplikowane, pocięte i trudne, jest wielką wartością, a każdy człowiek niezależnie od swojej inności zasługuje na ciepło i miłość. Tokarczuk tworzy świat wielowymiarowy, w którym jest miejsce na pytania, wątpliwości, błędy, emocje, a brak jest gotowych jednoznacznych prostackich recept. Bo każdy przeżywa życie na swój wyjątkowy sposób. Jej twórczość to wielka lekcja pokory, refleksyjności i poszanowania inności występującej w jej książkach pod wieloma postaciami - pamiętnika Justyny Sucheckiej, autorki artykułu "Olga Tokarczuk to jest pisarka dobra"Twórczość Tokarczuk nie podoba się oczywiście wszystkim. Do Martynowicza kiedyś napisał rodzic, wzywając, by polonista nie omawiał z dziećmi książek, które są "deprawujące i niemoralne". Chodziło właśnie o "Prawiek". Polonista był mocno zdziwiony. – Przecież to książka niesamowita, która nie tylko jest wspaniałą realistyczno-magiczną opowieścią o życiu, ale także kluczem do świata literatury, Biblii, mitologii, historii, filozofii. Uczniowie szybko dostrzegają w "Prawieku" metaforę świata, a w losach bohaterów tej książki przedstawionych nieraz okrutnie, ale z wielką czułością, odkrywają prawdy o ludzkim życiu - wskazał. Sama w liceum wynotowałam z "Prawieku" jeszcze taki fragment, najpewniej ku przestrodze: "Wyobrażanie sobie jest w gruncie rzeczy stwarzaniem, jest mostem pojednania między materią a duchem. Zwłaszcza gdy robi się to często i intensywnie. Wtedy obraz przekształca się w kroplę materii i włącza do przepływów życia. Czasem po drodze coś się w nim zniekształca i zmienia. Wszystkie ludzkie pragnienia zatem, jeżeli są wystarczająco silne, spełniają się. Nie zawsze jednak do końca tak, jak się tego oczekiwało".Na lekcjach z Martynowiczem licealiści rysują mapy Prawieku, tworzą gry karciane i planszowe na podstawie powieści. - Do dziś jedną z rzeczy, z których jestem najbardziej dumny jako nauczyciel, jest fakt, że się nie przestraszyłem i nie uległem naciskom i presji. Czytam Tokarczuk i zamierzam to robić z moimi licealistami do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej - deklaruje podróż się szybko nie skończyA właśnie, "do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej"... Olgę Tokarczuk można było w tym roku spotkać na festiwalu Pol'and'Rock (dawnym Przystanku Woodstock) w Kostrzynie nad Odrą, gdzie padło wiele ważnych, nie tylko dla młodych ludzi, namiocie Akademii Sztuk Przepięknych opowiadała uczestnikom festiwalu, że żyjemy w kulturze przesytu, która jest nastawiona na ciągłe mówienie "tak". – Chcesz gdzieś pojechać? Tak. Chcesz mieć coś jeszcze? Tak. Chcesz coś jeszcze zrobić? Tak – mówiła. – W świecie przesytu i niekontrolowanego przerostu wszystkiego, począwszy od potrzeb, a skończywszy na śmieciach, musimy zacząć się uczyć mówić "nie". Być może taka filozofia, którą nazywam "etyką ograniczenia", będzie czymś, co zacznie odgrywać coraz większą rolę w wychowaniu moralnym młodych ludzi. Nie musi być religijnie powiązana, ale chodzi o to, żebyśmy byli czujni w tym, co nam narzuca świat. Żebyśmy budowali mądre, asertywne kim się czuje, odpowiedziała, że ma wiele tożsamości, bo tożsamość jest jak piętrowy tort. - Dzisiaj w Kostrzynie nad Odrą, na granicy między Polską a Niemcami, jestem Europejką. Jestem wychowana w kulturze europejskiej, znam europejską literaturę, jakieś języki obce. Oczywiście jestem Polką. Emocjonalnie i kulturowo czuję wspólnotę z ludźmi tutaj. Czuję się też kobietą, bo to pewna wspólnota doświadczenia: macierzyństwo, słabszość fizyczna, dyskryminacja. Jestem matką, pisarką, Dolnoślązaczką - że nie da się zredukować do jednego punktu, jeśli chodzi o tożsamość. Tłumaczyła, że każdy człowiek rodzi się z wielkim potencjałem i ma wiele osobowości. – Te niezrealizowane gdzieś w nas zostają. Jako pisarka bardzo często z nich korzystam – przyznała. Gdy jedna z uczestniczek festiwalu zapytała, czy jest jakieś miejsce, do którego Tokarczuk chciałaby pojechać, pisarka odpowiedziała, że jest zmęczona podróżami. - Chciałabym mieć dwa, trzy lata, kiedy nigdzie nie pojadę - otrzymaniu Nagrody Nobla może być z tym TEŻ: "Coś jest ze światem nie tak" - wykład noblowski Olgi Tokarczuk"Nosi tę suknię, a do niej dredy. Ma gdzieś, czy ktoś powie, że to niekobiece czy niepoważne" - rozmowa z Anną Kowalczyk, autorką książki "Brakująca połowa dziejów"Wicepremier Sasin: nie czytałem żadnej książki Tokarczuk. Czy przeczyta? "Raczej chyba nie"
Niedawno w swoim księgozbiorze odkryłam tom opowiadań Olgi Tokarczuk. Gra na wielu bębenkach wydała mi się idealnym odpoczynkiem od dłuższej formy, ponadto dawno już nie czytałam Tokarczuk, od czasów lektury Prowadź swój pług przez kości umarłych. Postanowiłam więc przypomnieć sobie styl autorki, tym bardziej, że Księgi Jakubowe czekają. Sądziłam, że będzie to dobry pomysł na wprawienie się przed dłuuuugą formą najnowszej powieści Tokarczuk. Nie był. Przede wszystkim uważam, że styl opowiadań Tokarczuk jest bardzo nierówny. W zbiorze jest dziewiętnaście historii, a zaledwie kilka z nich urzekły mnie pomysłem albo formą, coś we mnie poruszyły. Większość wydała mi się zmanierowana, jakby celowo udziwniona stylem. Ostatniego opowiadania nawet nie doczytałam do końca, zmęczona i znudzona. Najbardziej podobały mi się historie zawarte w opowiadaniach Podmiot, Wieczór autorski, Ariadna na Naxos, Tancerka, Najbrzydsza kobieta świata, Skoczek oraz Otwórz oczy, już nie żyjesz. Podmiot - przewrotna, zabawna historyjka z życia pisarza, którego prześladuje jego sobowtór. Otwórz oczy, już nie żyjesz - spodobało mi się płynne, ledwo dostrzegalne przenikanie rzeczywistości bohaterki z rzeczywistością czytanej przez nią książki. Zaskakująca fabuła z nietuzinkowym pomysłem, jego realizacją i rozwiązaniem. Wieczór autorski - historia pewnego romansu, studium kobiety żyjącej wspomnieniem, nie rzeczywistością. Pięknie oddane jej emocje: lęki, miłość, tęsknotę, cierpienie. Perfekcyjnie i prawdziwie pokazane przeżycia kobiety łudzącej się uczuciem mężczyzny, który tak naprawdę nie istniał, był wytworem jej wyobrażeń. Ariadna na Naxos - czysta miłość do muzyki, do opery, pięknie przekazana przez ludzkie emocje prostolinijnej kobiety. Tancerka - opowieść o odważnej kobiecie, która żyła tak, jak chciała i robiła to, co kochała, całe swoje życie pragnąc tylko akceptacji i miłości. Piękne opowiadanie, które przypominało mi, jak bardzo kochał mnie mój ojciec i ponownie uświadomiło, jak wielkie mam szczęście, mając tak cudownych rodziców. Skoczek - przejmujące, wywołujące dreszcze opowiadanie o doświadczonym małżeństwie, o jej i jego samotności w tym związku, o ich zmęczeniu w ratowaniu miłości, która wydaje się już tylko wyobrażeniem. Przerażająca wizja, której nigdy nie chciałabym doświadczyć. Najbrzydsza kobieta świata - to z kolei bardzo ponura, smutna i dramatyczna opowieść o okrucieństwie, jakiego doświadcza ktoś nie pasujący do społeczeńswa. Bardzo obrazowo i niezwykle dobitnie Tokarczuk pokazuje ludzkie okrucieństwo, hipokryzję i niezdrową ciekawość. Siedem naprawdę opowiadań na dziewiętnaście w całej książce to niedużo, przynajmniej ja tak uważam. Pozostałe opowiadania wydały mi się mało poruszające, zaledwie w poprawnym stylu, kilka wręcz mnie odrzuciło, sprawiwszy wrażenie przerostu formy nad treścią. Wróżenie z fasoli - całkiem zabawna historyjka, która jednak nie pobudza do głębszych relfeksji. Czy ludzie naprawdę są tak głodni przyszłości, że gotowi są słuchać absurdalnych wróżb z ziaren fasoli? Wróżby, te prawdziwe wieszczenia, zawsze mnie przerażały, poznanie swojej przyszłości, nawet najmniej istotne, zdaje mi się poddawaniem fatum, oddawaniem kontroli komuś innemu. Zdobycie Jerozolimy. Raten 1675 - satyra na szlachectwo, jego bezmyślne wywyższanie się tylko z racji urodzenia, trawienie majątku dla bezsensownej rozrywki, snobizmu. Profesor Andrews w Warszawie - niezłe, dość lekkie opowiadanie o Angliku w polskiej stolicy w czasie stanu wojennego (?). Realistycznie oddane zagubienie głównego bohatera potęguje grozę wydarzeń odbywających się w tle, o których tak naprawdę nikt nic nie wie. Żurek - to dość zabawna opowieść o zaskakującej ludzkiej dobroci wśród wiejskiej społeczności, której jednak nie wszyscy rozumieją i popierają. Bardo. Szopka - nie jestem w stanie nic sensownego napisać o tym opowiadaniu, nie ma dla mnie polotu, puenty, fabuły. Che Guevara - mam wrażenie, że przegadane opowiadanie odwołujące się do naszej historii przez pryzmat wyobcowanych, szalonych bohaterów i ich opiekunki. Najgorsze wydały mi się opowiadania, w których Tokarczuk posiłkuje się większym lub mniejszym wątkiem fantastycznym dla rozwiązania fabuły. O ile w powieściach balansowanie na granicy snu i rzeczywistości bardzo mi pasuje i budzi moją romantyczną stronę (wspomniany wcześniej Prowadź swój pług…, Prawiek i inne czasy), o tyle w tych opowiadaniach korzystanie z magicznych akcesoriów całkowicie psuje jakikolwiek wydźwięk historii. Wyspa - opowiadania obrazuje samotność w najgorszej wersji, nie z wyboru, zdanie na swoje wnętrze, ze wszystkimi koszmarami na wierzchu. Niestety, chociaż historia zapowiada się ciekawie, im dalej, tym gorzej, a fantastyczny finał zupełnie mi do tej opowieści nie pasuje. Glicynia - na początku odrzucała mnie bohaterka, perwersyjna i nie potrafiąca poskromić swojego głodu matka, pod koniec odrzucała mnie również jej córka, a magia w tej historii sprawiła, że opowieść stała się dla mnie kompletnie bez sensu. Życzenie Sabiny - kolejne dziwne opowiadanie, które nie do końca do mnie przemawia. Pragnienie ciężarnej kobiety, jej tęsknota za dziewczęcą energią, którą dają swoim lalkom małe dziewczynki. Próba generalna - opowieść o końcu świata (?), globalnej katastrofie ekologicznej, którą pewne małżeństwo postanawia przeczekać, od promieniowania zasłaniając się kocami w oknach i rozmawiając o niczym. Bezmyślni, obcy sobie, wygadujący bzdury zaczerpnięte ze starych gazet i telewizji, powtarzających swoje utarte nawyki.
najbrzydsza kobieta świata olga tokarczuk